niedziela, 27 grudnia 2015

śnieżynki i renifer | snowflakes and reindeer

hej hej. dziś pokażę Wam moje świąteczne zdobienie. mimo, że nie lubię śniegu, zimy i zimna, to właściwie całkiem lubię motyw śnieżynek. i tak jakoś w tym roku, jak nie ma śniegu i jest tak fajnie (!) zachciało mi się śnieżynek na paznokciach. właściwie to zachciało mi się ich już w zeszłą zimę, ale jakoś nie zdążyłam ich wtedy zrobić :P ale w tym roku stwierdziłam, że nie odpuszczę :D a do śnieżynek zamarzył mi się jeszcze renifer (jakoś nie wiem czy to tylko w tym roku, czy może zawsze zimą panuje na nie moda?) nie zastanawiałam się już za długo i tak powstało to :) 
i od razu powiem, że prawa ręka była trochę inna. zdobienie robiłam oczywiście przed samą wigilią, więc na drugiej ręce wyszedł  mi jakiś mutant, a nie renifer. i oszczędzę Wam tego widoku ;)

hello. today I'm gonna show you my christmas nailart. I don't like snow, winter and cold, but I quite like snowflake theme. and this year, when there's no snow and that's so cool (!) I wanted to have snowflakes on my nails. actually I'd wanted to paint them last year, but it finally didn't work out. but this year I decided to finally have snowflakes. and I was dreaming of reindeer as well (idk if it's just this year or maybe every year reindeers are everywhere?). anyway I didn't wonder any longer and I painted this :)
and I've got to tell you something, my right hand was a bit different. I was doing this nailart none too soon. actually just before christmas. and I did... some mutant instead of reindeer :P but don't worry, I'm not gonna show this to you ;)


światło dzienne, sally hansen - diamond strength, po 2 warstwy: orly - mirrorball, bourjois - 1 white spirit, kobo - 30 london, śnieżynki i renifer namalowane cienkim pędzelkiem: bourjois (biały) i wibo 347 (srebrny), top CND vinylux
daylight, sally hansen - diamond strength, 2 coats of: orly - mirrorball, bourjois - 1 white spirit, kobo - 30 london, snowflakes and reindeer are painted with thin brush: bourjois (white) i wibo 347 (silver), top coat CND vinylux

niedziela, 20 grudnia 2015

donegal - 7158 dance fever

ostatnio czas mi tak szybko mija, że nawet nie zauważyłam, że tak długo tu nic nie pisałam (!). a że zbliżają się święta i sylwester, pokażę Wam dzisiaj lakier, który może się na te okazje przydać :)
donegal - dance fever to drobny brokat w bezbarwnej bazie, ale jeśli liczycie na kolejny srebrny topper, to nic z tych rzeczy. to porządny brokat, kryjący przy 2 warstwach. brokat, chociaż przez większość czasu wygląda na ciemny srebrny/stalowy, w rzeczywistości jest w trzech kolorach: grafitowym, miedzianym i złotym, przy czym tego pierwszego jest najwięcej (niżej będą zdjęcia w słabszym świetle, gdzie dobrze to widać). lakier po wyschnięciu jest bardzo gładki jak na brokat. ogólnie bardzo go polecam, szczególnie jeśli lubicie błyskotki ;) i powiem Wam, że teraz mam ochotę wypróbować też inne brokaty donegala, bo ten naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył :) myślałam, że jego kolor i krycie na stronie będą nieco przekłamane, ale są bardzo dobrze oddane 

do kupienia na stronie donegal.com.pl

time flies lately that I didn't even notice that I haven't post anything here for so long (!). and as christmas and new years eve are coming, I'm gonna show you nail polish which may be useful :)
donegal - dance fever is a fine glitter in a clear base, but if you think it's just another silver topper, you're wrong. it's a regular glitter, opaque in 2 easy coats. most of the time it looks dark silver/steel, but this polish have 3 various colors of glitter: lead, copper and gold, but the first one is the most numerous (you'll see it later, in weaker light). after drying it's really smooth as for a glitter. I highly recommend it, especially if you like some bling bling ;) and you know what, now I'd like to try others donegal glitters, because this one was really a positive surprise :)


światło dzienne, sally hansen - diamond strength, 2 warstwy donegal - 7158 dance fever, bez topu
daylight, sally hansen - diamond strength, 2 coats of donegal - 7158 dance fever, without top coat

poniedziałek, 7 grudnia 2015

maybelline, acid wash effect - 245 lilac rebel

dziś pokażę Wam lakier niestety niedostępny w PL (tak, po raz kolejny fajna kolekcja do nas nie dociera). lilac rebel to typ lakieru, które uwielbiam, kremowo żelkowa (crelly :P co, jak się okazało weszło już oficjalnie do lakierowego języka) baza z dużą ilością brokatu różnej wielkości. baza jest niebieska, ale nie taka czysta, ma w sobie lekkie fioletowe tony, trochę w stronę blurple.
nakłada się go tak jak lakiery z dużą ilością drobinek, czyli może na początku niezbyt łatwo, ale jak już opanujecie największe kawałki brokatu, to jesteście w domu. dwie warstwy kryją idealnie, a żeby powierzchnia była gładka, warto dodać jakiś top.

today I'm gonna show you polish which unfortunately isn't available in poland (yeah, once again great LE doesn't even come to us...). lilac rebel is the type of polish I love, a cream-jelly (crelly) base with a lot of glitter in various sizes. base is blue, but it's not clear blue, it has a bit purple/blurple undertones.
applying is not a easy thing tbh, but if you manage the bigest glitter, the rest will be quite easy ;) it's opaque in 2 coats and if you want it to be smooth, you should add a top coat.


światło dzienne, pierre rene ideal regeneration, 2 warstwy maybelline - 245 lilac rebel, top CND vinylux
daylight, pierre rene ideal regeneration, 2 coats of maybelline - 245 lilac rebel, top coat CND vinylux
a tak lakier prezentuje się bez topu. baza nie jest wtedy taka szklista i widać wystające kawałki brokatu
and this is how it looks without top coat. base isn't so glassy and the surface isn't smooth at all

sobota, 5 grudnia 2015

hybrydy neonail - początek mojej hybrydowej przygody

24 października miałam przyjemność uczestniczyć w konferencji Meet Beauty. było to już jakiś czas temu i nie będę opisywać samej konferencji, choć bardzo mi się podobało. szczególnie warsztaty foto i neonail. no i miło było spotkać znowu znajome twarze, szczególnie te dawno niewidziane ;) 
nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z hybrydami. trochę z powodu lakieromaniactwa i tego, że często zmieniam lakiery, bo po prostu ciężko jest mi wytrzymać z jednym kolorem dłużej niż kilka dni. ale też trochę bałam się zniszczenia paznokci. ale moje lakierowe koleżanki (:P) znacznie zmniejszyły moje obawy i tak doszłam do wniosku, że spróbuję. tym bardziej, że miałam nieco osłabione paznokcie i chciałam je nieco zapuścić.
firma neonail sprezentowała uczestniczkom warsztatów całe zestawy do robienia hybryd, ze wszystkimi niezbędnymi gadżetami, acetonem, pilniczkami, wacikami bezpyłowymi. ale były także lakiery, baza, top i nawet mała lampa led! no dosłownie wszystko co jest potrzebne do zrobienia i zdjęcia hybryd w domu. więc czemu nie spróbować?

pierwsze wrażenia? lakierami malowało mi się bardzo wygodnie. choć było to nieco dziwne, że nie zastygają, jak zwykłe i można poprawiać i poprawiać :P lampa była bardzo wygodna w użyciu. jedynie nieco zdziwiło mnie lekkie pieczenie (właściwie to nie wiedziałam, czy to lakiery reagują z moją płytką czy to może ciepło lampy :P) podczas utwardzania lakierów. ale później dowiedziałam się, że może się tak dziać, jak paznokcie nie są w najlepszej kondycji. a moje takie właśnie były. 
no i co. miałam dwa kolory i brokatowy top, nazywany syrenką w płynie (efekt jest nieco inny i znacznie delikatniejszy), więc stwierdziłam, że jak mam długo wytrzymać z jednymi paznokciami, muszę pomieszać kolory. i wyszło z tego to:
no i jeszcze same gadżety, choć i tak nie wszystko jest na zdjęciach. ale muszę (!) napisać o genialnej oliwce kaktusowej! jest naprawdę świetna. tak jak kiedyś nie przepadałam za oliwkami, tak ta jest naprawdę dobra i lubię jej używać. i czuć, że działa. a do tego ma śliczny zapach :)
tak jak mówiłam, nigdy nie miałam do czynienia z hybrydami, więc nie wiedziałam jak to będzie. niektórym dziewczynom hybrydy odpryskują po paru dniach, więc nie wiedziałam czego się spodziewać. ale lakiery trzymały się bardzo dobrze. po 7 dniach na dwóch paznokciach prawej ręki pojawiły się starte (a może raczej zdarte?) końcówki, ale było to tak małe zużycie, że dzielnie nosiłam paznokcie dalej
i tak, po 11 dniach już nie mogłam dłużej wytrzymać i postanowiłam wszystko zmyć. tak prezentowały się paznokcie 11 dnia:
i przyszedł czas na zdejmowanie. według instrukcji, zmatowiłam pilniczkiem wierzchnią warstwę (teraz myślę, że może zbyt słabo?). następnie namoczyłam waciki w acetonie i owinęłam nimi paznokcie, a potem zrobiłam im "domki" z folii aluminiowej
niby wszystko robiłam według instrukcji, miałam trzymać aceton na paznokciach 5-7 minut, chociaż trzymałam ponad 7. zdjęłam to wszystko z paznokci i co? nie ma zdjęcia, ale tak naprawdę nic. paznokcie wyglądały jak przed "moczeniem" w acetonie. ale wszystko ładnie i łatwo schodziło (no może poza glitterem) drewnianym patyczkiem. zaczęłam od kciuka. skrobię, a to tak łatwo sunie po paznokciu. po czym nagle co widzę? że patyczek wchodzi też w płytkę paznokcia... 
okazało się, że jak paznokcie są osłabione, to może się tak zdarzyć, bo aceton rozmiękcza też nieco paznokieć. także no cóż, sama jestem sobie winna. 
jako laik w hybrydowym świecie nie miałam pojęcia, że nie dość że matowi się płytkę przed nałożeniem hybryd, to później trzeba to jeszcze zrobić po ich zdjęciu. moje paznokcie są dość cienkie, a teraz jeszcze osłabione, więc nawet delikatne matowienie nie robi im za dobrze. po spiłowaniu wyglądało to tak:
na szczęście zniszczyłam tylko 3 paznokcie z 10, nie wiem, może za mocno "skrobałam" patyczkiem? ale to naprawdę schodziło łatwo, więc nie wiem czemu tak się stało. robiąc hybrydy właściwie chciałam nieco pomóc paznokciom, oszczędzić je i zapuścić, a tak naprawdę po zdjęciu hybryd są jeszcze słabsze i cieńsze. 
ale muszę przyznać, że tak naprawdę manicure hybrydowy jest całkiem wygodny, jeśli potrzebujemy idealnych paznokci, a nie mamy czasu ich robić, np. jak gdzieś wyjeżdżamy. 
jednak zdecydowanie nie jest to rozwiązanie dla mnie. może jeszcze kiedyś zrobię sobie hybrydy, ale na dłuższą metę dla mnie jako lakieromaniaczki jest bardzo męczące noszenie jednego mani tak długo. a w końcu o to chodzi w hybrydach ;)
i choć hybrydy jednak nie są dla mnie, to trochę żałuję, że nie miałam możliwości wypróbowania normalnych lakierów neonail. bo na stronie wyglądają zachęcająco ;)
a jak wyglądały Wasze pierwsze doświadczenia z hybrydami? tak samo opornie/topornie jak u mnie? ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...