24 października miałam przyjemność uczestniczyć w konferencji Meet Beauty. było to już jakiś czas temu i nie będę opisywać samej konferencji, choć bardzo mi się podobało. szczególnie warsztaty foto i neonail. no i miło było spotkać znowu znajome twarze, szczególnie te dawno niewidziane ;)
nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z hybrydami. trochę z powodu lakieromaniactwa i tego, że często zmieniam lakiery, bo po prostu ciężko jest mi wytrzymać z jednym kolorem dłużej niż kilka dni. ale też trochę bałam się zniszczenia paznokci. ale moje lakierowe koleżanki (:P) znacznie zmniejszyły moje obawy i tak doszłam do wniosku, że spróbuję. tym bardziej, że miałam nieco osłabione paznokcie i chciałam je nieco zapuścić.
firma neonail sprezentowała uczestniczkom warsztatów całe zestawy do robienia hybryd, ze wszystkimi niezbędnymi gadżetami, acetonem, pilniczkami, wacikami bezpyłowymi. ale były także lakiery, baza, top i nawet mała lampa led! no dosłownie wszystko co jest potrzebne do zrobienia i zdjęcia hybryd w domu. więc czemu nie spróbować?
pierwsze wrażenia? lakierami malowało mi się bardzo wygodnie. choć było to nieco dziwne, że nie zastygają, jak zwykłe i można poprawiać i poprawiać :P lampa była bardzo wygodna w użyciu. jedynie nieco zdziwiło mnie lekkie pieczenie (właściwie to nie wiedziałam, czy to lakiery reagują z moją płytką czy to może ciepło lampy :P) podczas utwardzania lakierów. ale później dowiedziałam się, że może się tak dziać, jak paznokcie nie są w najlepszej kondycji. a moje takie właśnie były.
no i co. miałam dwa kolory i brokatowy top, nazywany syrenką w płynie (efekt jest nieco inny i znacznie delikatniejszy), więc stwierdziłam, że jak mam długo wytrzymać z jednymi paznokciami, muszę pomieszać kolory. i wyszło z tego to:
no i jeszcze same gadżety, choć i tak nie wszystko jest na zdjęciach. ale muszę (!) napisać o genialnej oliwce kaktusowej! jest naprawdę świetna. tak jak kiedyś nie przepadałam za oliwkami, tak ta jest naprawdę dobra i lubię jej używać. i czuć, że działa. a do tego ma śliczny zapach :)
tak jak mówiłam, nigdy nie miałam do czynienia z hybrydami, więc nie wiedziałam jak to będzie. niektórym dziewczynom hybrydy odpryskują po paru dniach, więc nie wiedziałam czego się spodziewać. ale lakiery trzymały się bardzo dobrze. po 7 dniach na dwóch paznokciach prawej ręki pojawiły się starte (a może raczej zdarte?) końcówki, ale było to tak małe zużycie, że dzielnie nosiłam paznokcie dalej
i tak, po 11 dniach już nie mogłam dłużej wytrzymać i postanowiłam wszystko zmyć. tak prezentowały się paznokcie 11 dnia:
i przyszedł czas na zdejmowanie. według instrukcji, zmatowiłam pilniczkiem wierzchnią warstwę (teraz myślę, że może zbyt słabo?). następnie namoczyłam waciki w acetonie i owinęłam nimi paznokcie, a potem zrobiłam im "domki" z folii aluminiowej
niby wszystko robiłam według instrukcji, miałam trzymać aceton na paznokciach 5-7 minut, chociaż trzymałam ponad 7. zdjęłam to wszystko z paznokci i co? nie ma zdjęcia, ale tak naprawdę nic. paznokcie wyglądały jak przed "moczeniem" w acetonie. ale wszystko ładnie i łatwo schodziło (no może poza glitterem) drewnianym patyczkiem. zaczęłam od kciuka. skrobię, a to tak łatwo sunie po paznokciu. po czym nagle co widzę? że patyczek wchodzi też w płytkę paznokcia...
okazało się, że jak paznokcie są osłabione, to może się tak zdarzyć, bo aceton rozmiękcza też nieco paznokieć. także no cóż, sama jestem sobie winna.
jako laik w hybrydowym świecie nie miałam pojęcia, że nie dość że matowi się płytkę przed nałożeniem hybryd, to później trzeba to jeszcze zrobić po ich zdjęciu. moje paznokcie są dość cienkie, a teraz jeszcze osłabione, więc nawet delikatne matowienie nie robi im za dobrze. po spiłowaniu wyglądało to tak:
na szczęście zniszczyłam tylko 3 paznokcie z 10, nie wiem, może za mocno "skrobałam" patyczkiem? ale to naprawdę schodziło łatwo, więc nie wiem czemu tak się stało. robiąc hybrydy właściwie chciałam nieco pomóc paznokciom, oszczędzić je i zapuścić, a tak naprawdę po zdjęciu hybryd są jeszcze słabsze i cieńsze.
ale muszę przyznać, że tak naprawdę manicure hybrydowy jest całkiem wygodny, jeśli potrzebujemy idealnych paznokci, a nie mamy czasu ich robić, np. jak gdzieś wyjeżdżamy.
jednak zdecydowanie nie jest to rozwiązanie dla mnie. może jeszcze kiedyś zrobię sobie hybrydy, ale na dłuższą metę dla mnie jako lakieromaniaczki jest bardzo męczące noszenie jednego mani tak długo. a w końcu o to chodzi w hybrydach ;)
i choć hybrydy jednak nie są dla mnie, to trochę żałuję, że nie miałam możliwości wypróbowania normalnych lakierów neonail. bo na stronie wyglądają zachęcająco ;)
a jak wyglądały Wasze pierwsze doświadczenia z hybrydami? tak samo opornie/topornie jak u mnie? ;)