kiko. kiko. kiko. po mojej ostatniej wizycie w arkadii oczywiście wyszłam z ich nowego salonu z dwoma nowymi lakierami. mimo, że miałam ostatnio dość długo ochotę na ciemne kolory, ten mówił do mnie, żeby od razu nim pomalować. jest piękny, ale niestety n i e f o t o g r a f o w a l n y... powiem więcej, nawet w programie graficznym ciężko osiągnąć to co widać na żywo. pearly green butterfly to zimna glassfleckowa zieleń, jednak jakby go porównać z typową zielenią, to wydaje się być nawet bardziej morski. kolor w rzeczywistości jest żywszy, bardziej nasycony i trochę ciemniejszy. niestety w internecie ten lakier na żadnym zdjęciu nie wygląda tak jak na żywo, co tylko potwierdza jego niefotogeniczność :P i myślę, że wielka szkoda, bo jest naprawdę ładny. a do tego ma fajną nazwę (no pomijając pearly, które tu zupełnie nie pasuje :P)
maluje się bardzo wygodnie, ma spłaszczony, idealnie przycięty pędzelek. do krycia potrzeba 2 grubszych lub 3 cienkich warstw, ja dałam 2 grubsze. czas schnięcia nie był najlepszy, ale to chyba przez grubość warstw i przez to że nie odczekałam pomiędzy nimi wystarczająco długo.
ogólnie bardzo dobrze mi się go nosiło i mimo swojej niefotogeniczności zupełnie mnie do siebie nie zraził (co często się zdarza). no ale co tu dużo mówić, jak ja uwielbiam lakiery kiko :P i myślę, że ten będzie świetny na stopy na lato :)
światło dzienne, odżywka nail shot, 2 warstwy kiko 531 pearly green butterfly, bez topcoatu
lubicie takie lakiery? i może ktoś widział go już na żywo? jeśli nie to naprawdę warto!! :D