dziś pierwszy z lakierów, który przywiozłam z UK. już jadąc tam, wiedziałam, że któryś lakier z tej serii musi być mój. największą ochotę miałam na czerwony, ale okazało się, że są tylko w Stanach. no. a później pokochałam niebieski.
alley attitude (jak zresztą wszystkie lakiery z serii street artist) to bezbarwna baza i 2 kolory drobinek. tu: czarne i niebieskie. są w postaci heksów w kilku rozmiarach, od piegów, po naprawdę spore plasterki (jeden widzicie na serdecznym palcu). dodatkowo są też bardzo drobne i krótkie niebieskie paseczki. ni to piórka, ni zwykły paskowy brokat, ale bardzo mi się podobają, bo coś się dzieje, a nie tylko same kropy. ale ja jestem fanką paskowego brokatu, więc musicie to zrozumieć :P
lakier nakłada się bardzo przyjemnie. czasem trzeba pomóc drobinkom, ale rozkładają się dość równo, tym bardziej, że dużo ich nabiera się na pędzelek (na zdjęciach widzicie jedną warstwę alley attitude). i jedyna drobinka z którą miałam problem, to właśnie ten największy plasterek, bo po prostu odstawał. reszta ładnie gładko przylegała.
muszę przyznać, że bardzo podoba mi się ten topper i bardzo chciałabym mieć inne wersje kolorystyczne, a wzięłam tylko jeden kolor. no ale może kiedyś uda mi się dorwać jeszcze jakiś inny... bo oczywiście ta seria nie jest dostępna w PL i z tego co wiem raczej nie będzie. i zupełnie tego nie rozumiem, bo myślę, że cieszyłaby się tu niezłą popularnością. no ale co zrobić...
światło dzienne, paese utwardzacz z żelazem, 2 warstwy kiko 295, 1 warstwa maybelline - 04 alley attitude, bez topcoatu
podobają Wam się tego typu lakiery?
moim zdaniem to niby tylko niepozorne drobinki w bezbarwnej bazie, a tak naprawdę to one "robią" cały mani ;)