Strony

piątek, 31 października 2014

china glaze - i love your guts

hej hej. dziś będzie o jednej z moich najnowszych chinek :) i love your guts to lakier z tegorocznej kolekcji halloweenowej. i właściwie to trochę zbieg okoliczności, że piszę o nim akurat dziś :P bo nosiłam go trochę wcześniej. no ale mniejsza z tym. w kolekcji halloweenowej china glaze spodobały mi się najbardziej 2 lakiery, ten i jego zielony brat. to właściwie dokładnie ta sama bajka, tylko różnią się kolorem :)
i love your guts to różowo-czerwony (bardziej w stronę różowego) metaliczny lakier z mnóstwem czarnego drobnego brokatu i srebrnego shimmeru. wysycha na satynę, ale nie jest gładki, to taka jakby strukturalna satyna. powierzchnia jest nierówna, ale nie chropowata. nie jest to piasek, ani tekstura brokatów. w sumie to nie miałam nigdy do czynienia z takim wykończeniem i chyba powstanie specjalnie dla niego etykieta "lakier strukturalny" :P w każdym razie podoba mi się ta jego inność. czarne drobinki są bardzo ciekawe, tym bardziej, że nie wszystkie są dobrze widoczne, a srebrny shimmer dodaje mu głębi.
lakier kryje po 2 warstwach i bardzo szybko wysycha, także na pędzelku, przez co robi się glutkowaty. dlatego trzeba dość szybko malować albo uzbroić się w cierpliwość :) ja malując nim, miałam cały czas nieodparte wrażenie, że to właśnie takie tytułowe flaki/wnętrzności :P no i kolor też się zgadza :D

są też niestety minusy, lakier dość szybko porobił małe odpryski (2 dnia) i wytarł się z wierzchu. nie chodzi mi o "wybłyszczenie", bo właściwie cały czas pozostawał matowy, tylko starła się jego wierzchnia warstwa i wylazły na wierzch srebrne drobinki. najładniej wyglądał pierwszego dnia, jednak za strukturę i ogólny efekt jestem w stanie mu to wybaczyć :) no i w końcu skoro to halloweenowy lakier, to ważne żeby dobrze wyglądał tylko jednego dnia :D
a. i zmywanie to mały koszmar :P czarny brokat jest wszędzie i dopiero przy zmywaniu widać jak dużo go tam naprawdę jest

a na koniec jeszcze uprzejmie donoszę, że chinki są teraz już nie tylko na alphanailstylist.pl. ja swoje 2 kupiłam w sklepie mintishop.pl

światło dzienne, odżywka nail shot, 2 warstwy china glaze - i love your guts, bez topcoatu
i jak Wam się podoba? :)
mnie bardzo, ale nic dziwnego, w końcu to kolejny dziwak w mojej kolekcji ;) choć tym razem taki bardziej elegancki

wtorek, 28 października 2014

essence - 151 we rock the green

hej hej. dziś będzie lakier, który już właściwie widzieliście, bo był w ostatnim poście (o TU) i posłużył jako baza pod topper z claire's. niby go tam widać, ale stwierdziłam, że warto pokazać go też solo, bo jest niezwykły. parę osób pisało, że go ma, co bardzo mnie cieszy, bo jest to lakier, który jest już wycofany ze sprzedaży i stacjonarnie nie da się go dostać. dlatego cieszę się, że pokazuję Wam coś co jednak niektórzy kojarzą i znają ;) właściwie to zupełnie nie rozumiem niektórych decyzji firm, takich jak np. ta z wycofywaniem niektórych kolorów z oferty. a essence ciągle to robi, wycofuje tyle fajnych kolorów. no chociażby ten lakier! przecież on jest świetny. dość żywy zielony (z jakimiś takimi "bagnistymi" nutami :P) z mnóstwem shimmeru i mikro glassflecków, które mienią się na złoto i zielono. do krycia potrzeba dwóch warstw, wysycha całkiem szybko, ładnie błyszczy i już nie da się go kupić... ja swój egzemplarz nabyłam w zeszłe wakacje i wtedy właśnie był wycofywany. no zupełnie tego nie rozumiem! i on jeszcze ma taką fajną nazwę. i w ogóle jest fajny i taki dość oryginalny, nie kojarzę czegoś takiego, a nawet podobnego w asortymencie innych firm. a nawet bym powiedziała, że ten lakier trochę mi się kojarzy z niektórymi lakierami indie

światło dzienne, odżywka nail shot, 2 warstwy essence - 151 we rock the green, bez topcoatu
i jak Wam się podoba :) ?
gdyby ktoś kojarzył coś podobnego (chodzi mi głównie o wykończenie) dostępnego w PL, to dajcie znać ;) 

niedziela, 26 października 2014

claire's funky + essence 151 we rock the green

hej. dziś pokażę Wam kombinację dwóch lakierów. właściwie zawsze jak wrzucam tu jakiś topper, to on jest tematem danego posta, a baza jest tylko dodatkiem. ale w przypadku tych dwóch lakierów to połączenie tak mi się spodobało, że po prostu patrzyłam na nie jak na całość. miałam wrażenie, że wygląda to jak jeden lakier, taki coś w stylu lakierów indie, które są u nas tak ciężko dostępne, a tak mi się marzą! dlatego tak się ucieszyłam, że to połączenie tak wygląda, tym bardziej, że na pierwszy rzut oka te lakiery właściwie do siebie nie pasują. essence - 151 we rock the green to shimmerowa zieleń, a claire's - funky to neonowy matowy brokat. mieszanka wybuchowa? zobaczcie

światło dzienne, odżywka nail shot, 2 warstwy essence we rock the green, 1 warstwa claire's - funky, bez topcoatu
a sam topper claire's? to zielony neonowy matowy brokat w bezbarwnej bazie. drobinki są w 3 rozmiarach i wszystkie są sześciokątne. mamy tu duże heksy, malutkie i takie w wersji mini. tak naprawdę na samym początku miałam wrażenie jakby ktoś zapomniał dodać do tej mieszanki jakieś drobinki średniej wielkości (tym bardziej, że mam jeszcze różową wersję tego brokatu i tam są takie średnie sześciokąty), ale tak naprawdę myślę, że to jest urok tego lakieru. mikro drobinki, nagle taka dziura i... duże heksy.
nie wiem co o tym sądzicie, ale mnie się szalenie podoba :)
znacie/lubicie lakiery claire's?
no i jestem ciekawa jak Wam się podoba takie zielone połączenie ;) mnie tak dobrze się nosiło, że miałam je na paznokciach aż 5 dni (!) 

środa, 22 października 2014

kropki!

ostatnio ciągle mam ochotę na dość ciemne i takie jakby przybrudzone kolory. czy mnie także to dopadło? czy ja naprawdę zaczęłam dzielić kolory na pory roku? :P sama nie wiem, może to po prostu szarobura faza. może to, że nigdy nie dzieliłam tak kolorów jest związane z tym, że nie lubię jesieni i zimy i dla pocieszenia zawsze malowałam wtedy paznokcie na jasne wesołe kolory. a w tym roku jesień jest taka ładna i przyjemna, że może nie trzeba? :) w każdym razie pomyślałam, że teraz pora na coś jaśniejszego i zdecydowanie bardziej kolorowego (ale koniec końców było mi w tym za jasno i długo nie nosiłam tego zdobienia)
użyłam białego lakieru golden rose classics glamour 104 (który był do tej pory moją ulubioną dwuwarstwową bielą, ale niestety postanowił odmówić już współpracy, więc tu musiałam użyć 3 warstw, pod kropkami są po 2), okrągłego sypkiego brokatu z born pretty store (o którym więcej będzie w dalszej części posta), topcoatu vinylux (dla wyrównania powierzchni i szybszego schnięcia :P) i matującego topcoatu lovely

światło dzienne, odżywka nail shot, golden rose classics glamour 104, sypki brokat, topcoat vinylux, topcoat lovely matte 
brokat, jak już mówiłam wcześniej, pochodzi z born pretty store. dostajecie go w małym plastikowym zakręcanym pudełeczku. niby nie jest ono duże, ale samego brokatu jest naprawdę sporo. na początku spodobało mi się w nim to, że jest okrągły, bo u nas rzadko można dostać tego typu glittery, ale ogólnie jest bardzo fajny. miałam do czynienia z różnymi sypkimi brokatami (kiedyś miałam fazę na odtworzenie jakiegoś lakieru indie, nakupiłam tego masę, przyjechało to i dobrze, że najpierw sprawdziłam na kartce, zamiast wszystko od razu wrzucać do butelki, bo okazało się, że prawie wszystkie moje nowe brokaty tracą kolor przy zetknięciu z bezbarwnym lakierem... i tu skończył się mój zapał) i większość z nich niestety właśnie gubi kolor... a tutaj nic takiego nie miało miejsca! brokat jest solidnie wykonany, cienki, matowy i lekko transparentny, więc najlepiej wygląda na białej bazie. kolory są właściwie neonowe, choć ciężko to pokazać, ale najlepiej widać to na zdjęciach na tle białej kartki (poniżej). 
ogólnie bardzo go polecam :) kupicie go tutaj, w dziale nail art za nieco ponad 4$ (a przy użyciu mojego kodu rabatowego APBQ10 dostaniecie 10% zniżki :) )
i jak Wam się podoba? lubicie okrągły brokat?

poniedziałek, 20 października 2014

wibo, wow mix sand - 2

bardzo rzadko, a właściwie prawie nigdy nie zdarza się tak, że noszę pod rząd lakier podobny do poprzedniego. i chodzi mi właściwie o wszystko, np. uwielbiam brokaty, ale po tym jak jakiś noszę, muszę później przez jakiś czas od nich odpocząć. to samo mam z neonami, piaskami, większością kolorów.
a jak pojawiła się w rossmannach seria piasków wow mix sand nie mogłam się powstrzymać i po owocowym piasku (który pokazywałam Wam ostatnio TU), od razu pomalowałam paznokcie jego kolegą z tej samej kolekcji. nie wiem czym jest to spowodowane, może tym że te lakiery są takie dziwne i niezwykłe. i może brakuje mi więcej takich połączeń.
bohaterem dzisiejszej notki jest piasek wibo mix sand z numerem 2. jest morsko-szaro-niebieski i wygląda jak morskie śmieci/glony. lakier ma szaro-zieloną mocno transparentną bazę, wypełnioną mnóstwem morskiego shimmeru i brokatu. shimmer właściwie jest nieco duochromowy i mieni się od zieleni do niebieskiego. a brokat? tak jak wszystkie lakiery z tej serii, jest tu biały drobny brokat, zwykły i paskowy. paskowy jest też jasnoniebieski, ale ciężko go dojrzeć. a poza tym są tu też transparentne żółte piegi (nieco większe od białych). i właściwie widać je tylko przy pomalowaniu lakierem kartki i wydłubaniu ich :P ale dodają lakierowi takiej morskiej głębi. ogólnie całość bardzo mi się podoba i właściwie te białe i niebieskie nitki na żywo nie rzucają się za bardzo w oczy, tylko po prostu tworzą brokatowo-śmieciowy chaos :D
konsystencja lakieru jest nieco glutkowata, ale to pewnie przez ilość drobinek. maluje się jednak wygodnie. do krycia potrzeba 2 grubszych warstw lub 3 cieńszych (choć ciężko nakładać go cienkimi warstwami). wysycha dość szybko i jest bardzo chropowaty, o wiele bardziej od zwykłych piasków. bałam się, że może to spowodować słabą trwałość (bo wiadomo, że takie lakiery lubią się zaczepiać i szybciej odpryskiwać), ale nic takiego się nie stało. nosiłam go przez 4 dni i nic się z nim nie stało. chropowata tekstura nigdzie się nie wytarła, nie było odprysków, ani nawet startych końcówek!

światło dzienne, odżywka nail shot, 2 warstwy wibo mix sand 2, bez topcoatu
i jak Wam się podoba? jestem bardzo ciekawa!
może ktoś pamięta, że kiedyś pokazywałam Wam już podobny lakier - golden rose galaxy 11 i właściwie to chyba świadczy to o mojej miłości do takich morskich gloniastych śmieciowych dziwaków :P uwielbiam je i już!

piątek, 17 października 2014

wibo, wow mix sand - 4

hej. pewnie większość z Was już wie, że wibo wymieniło praktycznie całą swoją szafę i jest w niej teraz pełno nowości. pierwsza ich fala była jakiś czas temu i przyznam, że kupiłam wtedy trochę lakierów :P ale dopiero po tym jak wibo dołożyło po raz kolejny nowe, poczułam, że to jest to, pora na malowanie. miałam ochotę na coś weselszego i tak w ruch poszedł lakier z numerem 4 z kolekcji wow mix sand.
jego kolor to coś pomiędzy czerwienią a różem. jednak jest to chyba bardziej czerwień z różowymi tonami. lakier jest żelkowy, ma bardzo transparentną różowo-czerwoną bazę z mnóstwem czerwonego shimmeru, a w tym wszystkim pływa biały perłowy brokat (w formie drobnych piegów i brokatu paskowego). można by nazwać te paski piórkami, jednak ten lakier zupełnie mi się z nimi nie kojarzy. jest jak coś owocowego i lekkiego. galaretka, kisiel? coś w tym stylu. do krycia potrzebne są 2 grubsze warstwy, ale i tak widać lekko końcówki, choć wszystkie te drobinki które w nim pływają dość skutecznie je maskują ;) lakier nie do końca wysycha na mat, w niektórych miejscach błyszczy, jednak przez ten shimmer czasem miałam wrażenie, że ma w wykończeniu coś z satyny. jeśli chodzi o chropowatość to jest porównywalna do standardowych piasków, które znam. no i dodam jeszcze, że dostaje duży plus, bo wytrzymał u mnie na paznokciach 4 dni bez właściwie żadnego uszczerbku (później go zmyłam).
reasumując to taki pozytywny owocowy dziwak :P bardzo podobają mi się te lakiery i cieszę się, że są tak łatwo dostępne i tanie (około 8zł)

światło dzienne, odżywka nail shot, 2 warstwy wibo wow mix sand 4, bez topcoatu
widzieliście już te lakiery? a może ktoś z Was go ma? jestem ciekawa jak Wasze wrażenia :)
mnie bardzo przypadła do gustu cała ta pozytywnie dziwna seria piasków wow mix sand i jestem mile zaskoczona, bo myślałam, że w piaskach już właściwie nic szalonego nie da się wymyślić!